Dziś temat szczególnie mi bliski więc drążę go mocno. Ten temat to nauka pisania w metodzie Montessori. I wcale nie chodzi tu o jakieś wielkie teorie naukowe, tylko o dziecko – moje dziecko.

Wiele osób dziwi się i zastanawia dlaczego dziecko najpierw uczy się pisać… A to dlatego,że dziecko jest naturalnie zainteresowane pisaniem ( pisanie przecież wymaga ruchu ręki, a małe dziecko jest w fazie wrażliwej na rozwój motoryczny ręki i dłoni, i uwielbia każdą czynność, w której pracuje jego dłoń). Również na tym etapie dziecko jest naturalnie zainteresowane rozwojem języka ( fascynuje się tym, jak funkcjonuje język i odkrywa, że słowo złożone jest z dźwięków; co ciekawe i dla mnie fascynujące jest to,że jest to odpowiedź na trzy fazy wrażliwe: porządkowanie rzeczywistości, język i uczenie się przez zmysły). Na tym etapie (ok 3 roku życia ) dzieci potrzebują i lubią wielokrotne powtórzenia, więc dlaczego z tych naturalnych potrzeb i zainteresowań nie skorzystać? Po raz kolejny Montessori zaskakuje mnie swoim podejściem, w którym dobro dziecka jest w centrum, a całość Jej stwierdzeń mocno logiczna i praktyczna – jedno wynika z drugiego i tworzy spójną całość. Tak trochę na “dokładkę” można dodać to, że dziecko ucząc się (pracując) buduje siebie samego, rozwija się i uczy koncentracji uwagi a przy tym wzrasta poczucie własnej wartości i godności. Nic, tylko korzystać z tych naturalnych predyspozycji.

Ciekawe jest to, że Maria Montessori sama nazywa swoją metodę “metodą spontanicznego pisania”. Dlaczego? Bo dostrzegła, że aby przygotować dziecko do nauki pisania wcale nie trzeba, a wręcz nie należy nakazywać dziecku pisać. Na to miejsce proponuje inne ćwiczenia bo “można podjąć się wykonania jakiejś pracy bez uprzedniego doświadczenia i wykonać je niemalże doskonale już podczas pierwszej próby”. Dziecko, które patrzy, rozpoznaje litery i dotyka ich (wodzi palcem) w kierunku pisania, jednocześnie przygotowuje się do czytania i pisania. Ale takie dziecko jest w stanie wcześniej odwzorować literę niż ją rozpoznać (nazwać). Dotykanie liter i ich oglądanie jednocześnie utrwala ich obraz dzięki zaangażowaniu nie tylko jednego zmysłu.

Dlaczego Maria Montessori sugeruje naukę pisania przed czytaniem?

Bo zauważyła, że “pisanie rozwija się małym dziecku z łatwością i spontanicznie, analogicznie do rozwoju mowy, która również jest przełożeniem motorycznym usłyszanych dźwięków. Czytanie natomiast jest częścią abstrakcyjnej kultury intelektualnej, która jest przełożeniem pojęć na symbole graficzne i nabywa się je później”.

Warto pamiętać, że we wczesnym dzieciństwie wyczucie mięśniowe jest bardzo rozwinięte więc dlaczego nie wykorzystać takiego naturalnego ułatwienia?  Pisanie jest przecież przełożeniem realnego dźwięku na znaki i dokonuje się to w ruchu – co dla dzieci jest łatwiejsze i przyjemniejsze niż czytanie, które wymaga dłuższego uczenia się i większej pracy, bo aby zrozumieć znaczenie słowa należy zinterpretować znaki i modulować głos (akcent).

Natomiast kiedy sama Maria Montessori zastosowała się do panującego trendu edukacyjnego, że nauka pisania nie wcześniej niż u sześciolatków, zauważyła, że: “dzieci wydawały się prosić o jakieś podsumowanie ćwiczeń, które w zadziwiający sposób rozwinęły je już intelektualnie. Umiały już ubrać się i rozebrać, umyć, zamieść podłogę, wytrzeć kurz z mebli, uporządkować pokój, otwierać i zamykać szuflady, używać klucza w zamkach, ustawić różne przedmioty w kredensie, podlać kwiaty, umiały obserwować przedmioty, rozpoznawać przedmioty przez dotyk. Niektóre z nich przyszły prosić nas otwarcie, by mogły nauczyć się czytać i pisać. I nawet mimo naszej odmowy dzieci , które potrafiły już pisać na tablicy i pokazywały nam to, niemalże nas prowokowały do podjęcia tego wyzwania. Później przyszło do nas wiele matek, które prosiły, byśmy nauczyły ich dzieci pisać, ponieważ jak mówiły: Tutaj dzieci budzą się i uczą szybko wielu rzeczy i gdybyście uczyły je czytać i pisać, w mig mogłyby to pojąć i oszczędziłyby sobie wiele trudów w szkole podstawowej. Uderzyła mnie wiara matek w to, że u nas dzieci nauczyłyby się bez trudności czytania i pisania.” I tak Maria Montessori jednak pozwoliła dzieciom i ich potrzebom się realizować. Po wielu trudnościach z zamówieniem pomocy, razem z nauczycielkami stworzyły pomoc dziś nazywaną ruchomym alfabetem i szorstkimi literami. Był to alfabet z papieru, który może być powielany w nieskończoność i dzięki temu może być używany nie tylko do ćwiczeń w rozpoznawaniu liter ale też podczas tworzenia słów (i nawet przez wiele dzieci jednocześnie). Szorstkie litery Maria Montessori porównała natomiast do przewodnika dla dziecięcych palców dotykających liter i dzięki temu nie tylko wzrok, ale i dotyk uczy ruchu do pisania i daje dokładną kontrolę (czego nie ma przy wodzeniu palcem po tylko zapisanej literze).

Napisała nawet, że podczas tworzenia tych pomocy “otwierał się przede mną bardzo jasny i kompletny obraz metody, tak łatwej, że uśmiechałam się na samą myśl, że wcześniej nie przyszło mi to do głowy”. Mam to samo, jak czytam to, co napisała Maria Montessori – uwielbiam czytać jak dochodziła do swoich odkryć a jeszcze bardziej uśmiecham się kiedy widzę jak bardzo zaufała dzieciom i pozwoliła im się prowadzić, i dzięki temu powstała tak wspaniała metoda.

I tak Montessori obserwując w jaki sposób się pisze, zidentyfikowała i rozróżniła czynniki biorące udział w tym procesie:

  • działanie/ ruch związane z posługiwaniem się narzędzi pisarskich (ołówek, długopis, pióro). Chodzi tu o objęcie trzema palcami i poruszanie nim pewnie i jednostajnie (od góry do dołu, od lewej do prawej). Nie ma dwóch jednakowych charakterów pisma – ilu jest ludzi, tyle rodzajów pisma. Pewne jednak jest, że te różnice, cechy charakterystyczne tylko dla pisma danej osoby, utrwaliły się właśnie wtedy, kiedy tworzył się nasz własny “mechanizm” pisania. Jest on niezmienny i staje się naszym znakiem rozpoznawczym, podobnie jak modulacja głosu czy akcent. A to wszystko dlatego, że w wieku dziecięcym utrwalają się mechanizmy motoryczne, a dziecko podczas ćwiczeń opracowuje i ustala swoje cechy indywidualne. Bo w tym wieku mechanizmy motoryczne są w okresie szczególnej wrażliwości. A co jeszcze ważniejsze, bo dziecko odczuwa niesamowitą satysfakcję – bo ruch to odpowiedź na Jego naturalne potrzeby.I tutaj, nasza/rodziców/nauczycieli rola i ważna funkcja zaobserwowania i wychwycenia właściwego momentu, w którym ten mechanizm pisania będzie gotowy do wytworzenia się – i wtedy dziecko w odpowiednim dla siebie momencie z przyjemnością, odczuwając wielką satysfakcję i “montessoriański” wzrost życiowej energii w naturalny sposób ”nabędzie umiejętności pisania”. Kiedy czytałam o tym pierwszy raz, pomyślałam, że to jakaś “ściema” i że to zbyt piękne, żeby mogło być możliwe, bo przecież w szkole nauka pisania to proces stosunkowo długi, nudny i często bardzo trudny dla dzieci. No właśnie… a to dlatego, że u siedmiolatka już minął ten cenny okres wrażliwości motorycznej. Minął czas tzw. lekkiej ręki/delikatnej dłoni, kiedy to dopiero rozwijają się koordynacja wzrokowo-ruchowa i dlatego u siedmiolatka trzeba niejako się “cofnąć”, by odnaleźć tą nieskoordynowaną, miękką, dziecięcą dłoń. Bo “to właśnie ta mała poszukująca dłoń czteroletniego dziecka dotyka wszystkich rzeczy dookoła, próbując w sposób nieświadomy ustalić swoje definitywne koordynacje”.
  • działanie związane z kreśleniem kształtu każdej litery – dłoń, która pisze, musi trzymać narzędzie do pisania i prowadzić je “lekką ręką” kreśląc znaki. Do utrzymania ołówka, długopisu czy pióra (poza utrzymaniem go między trzema palcami) cała ręka musi “współpracować”, aby delikatnie poruszać się po kartce (tablicy czy innej płaszczyźnie do pisania) – kto czyta, niech spróbuje teraz coś zapisać i “wsłuchać się” w swoją rękę. Może być zwykłe “Ala ma kota” – niesamowite, prawda? Pisząc ten tekst, najpierw pisałam go ręcznie i z kilku przygotowanych narzędzi, wybrałam ołówek. Kiedy zaczęłam obserwować swoją rękę, ruchy, które wykonuję podczas pisania, zastanawiać się, które mięśnie napinam, a które są rozluźnione, zorientowałam się, że lubię pisać ręcznie a tak dawno tego nie robiłam (poza listą zakupów dla Męża) i lubię pisać ołówkiem, bo lubię to delikatne tarcie rysika po papierze. A teraz o największej trudności współczesnego dziecka w klasie “zerowej” czy pierwszej: otóż ta trudność wcale nie polega na trzymaniu ołówka czy długopisu w dłoni, lecz na utrzymaniu “lekkiej ręki” – czyli na utrzymaniu ręki, ale nie przeciążanie jej. Ciekawe czy tylko ja pamiętam ze szkoły łamiącą się kredę (nie tylko w ręku ucznia), albo połamane ołówki… Dodatkowo warunkiem nabycia umiejętności pisania jest pewna ręka, czyli taka, której ruchy zależą od naszej woli (skoordynowana). A żeby to osiągnąć, potrzeba ćwiczeń cierpliwie powtarzanych przez długi czas. Muszą one towarzyszyć nauce pisania, bo największą przeszkodą w tej nauce jest nieprzystosowana do tej nauki ręka, którą doskonali się przez pisanie.

W metodzie Montessori dzieci w ćwiczeniach kształtujących zmysły poruszają rękami w różnych (określonych) kierunkach i w określonym celu, jednostajnie powtarzają te same gesty – wtedy właśnie przygotowują się do pisania:

  • chwyt pęsetowy – kiedy dzieci około trzyletnie przesuwają cylindry do osadzania trzymając je między trzema palcami za uchwyt (który ma wymiary podobne do narzędzi pisarskich)- koordynacja
  • lekka ręka – kiedy dzieci trzyipółletnie pracują z tabliczkami dotykowymi dotykając powierzchni szorstkiej i gładkiej
  • nieruchoma ręka – kiedy dzieci poruszają rękę w określony sposób uczą się dokładnie nią kierować podczas pracy z figurami geometrycznymi i ich ramkami

Te trzy elementy to odległe i pośrednie przygotowanie ręki do pisania.

Aby nauczyć się pisać, dziecko ma do pokonania kilka trudności,

które należy od siebie oddzielić i pokonywać powoli, sukcesywnie ćwicząc (będą to różne ćwiczenia w różnych momentach i okresach życia). Bardzo ważną rzeczą jest to, że ćwiczenia dotyczące każdej z tych trudności (każdego czynnika przygotowującego do pisania) muszą być NIEZALEŻNE OD PISANIA. Maria Montessori oddzieliła te czynniki i zaproponowała konkretne pomoce rozwojowe i ćwiczenia mające racjonalny cel:

  • posługiwanie się przyrządem do pisania (rysunek) – metalowe ramki z figurami – dzieci obrysowują kontury figur geometrycznych tworząc miejsce na wykonanie rysunku dekoracyjnego (zapełnienie pól)
  • kreślenie liter alfabetu – szorstkie litery- utrwalanie obrazu i  ruchu dłoni i ręki niezbędnego do kopiowania liter i wzrokowego zapamiętania. Znak graficzny (litera) jest zapamiętywany na dwa sposoby: przez dotyk i przez wzrok.

Ta metoda tak naprawdę zapewnia dziecku rozpoczęcie nauki czytania i pisania, bo kiedy pokazujemy dziecku literę i nazywamy ją wymieniając dźwięk (głoskę), dziecko utrwala jej obraz zmysłem wzroku i zmysłem dotyku (mamy tu pamięć mięśniową). Kojarzy też wtedy dźwięk z odpowiednim znakiem. “(…) kiedy widzi i rozpoznaje – czyta; a kiedy dotyka – pisze (…) Połączenie tych dwóch czynności, stawia zatem dziecko przed nową formą języka bez potrzeby określenia, która z nich przeważy”.

Cudownie, prawda?

Maria Montessori zapewnia, że stosując tą metodę, nie musimy się zastanawiać i przejmować czy dziecko nauczy się najpierw czytać czy pisać – to dziecko nam pokaże, co będzie dla niego łatwiejsze. “Musimy się jednak wyzbyć wszelkich uprzedzeń, a raczej oczekiwać prawdopodobnych indywidualnych różnic w przeważającym rozwoju jednej lub drugiej umiejętności”. Dodaje jeszcze, że jeśli zastosujemy tą metodę przed piątym rokiem życia, to takie młodsze dziecko będzie pisać zanim zacznie czytać, natomiast dziecko ok pięcio – sześcioletnie najpierw będzie czytać “angażując do tej ciężkiej pracy swoje niezdolne do niej mechanizmy”.

Istotną sprawą jest rozróżnienie znajomości liter alfabetu od czytania i pisania. Tak samo w języku mówionym początek stanowi pierwsze słowo mające znaczenie (a nie dźwięki, samogłoski czy sylaby), tak czytanie i pisanie zaistnieją wtedy, gdy słowo (a nie litera) jest ich podstawą.

Natomiast komponowanie słów za pomocą liter (czyli znaków graficznych) wcale nie musi być połączone z pisaniem i czytaniem. Trochę dziwnie to brzmi, ale to prawda, bo tworzenie słów jest na początku bardziej interesujące niż ich czytanie. O wiele łatwiej jest dziecku tworzyć niż czytać, bo tu dziecko wybiera litery alfabetu i układa je obok siebie (wykonuje pracę polegającą na wybraniu poznanej wcześniej litery i położeniu tych liter obok siebie). Słowo jest ułożone litera po literze odpowiadającym dźwiękom, na które się składa. W ten sposób dziecko dokonuje analizy słowa. Pomocą rozwojową wykorzystywaną do tworzenia słów jest ruchomy alfabet. “Jak tylko zostanie pobudzona ciekawość, to znaczy, kiedy zasada alfabetu (każdy dźwięk może być przedstawiony przez znak) nawiąże kontakt z intymną częścią języka mówionego, wyniknie z tego spontaniczny proces, który wspomaga proces uczenia się pisanego słowa.”

Jeśli te elementy przygotowujące do pisania dziecko opanuje tak, że “bez zastanowienia wypełnia do końca figury geometryczne swoimi regularnymi szlaczkami; kiedy z zamkniętymi oczami dotyka liter i nawet odtwarza ich kształt ruszając palcem w powietrzu; kiedy kompozycja słów staje się impulsem psychicznym każącym dziecku powtarzać dziecku w samotności: Żeby napisać Zaira, niezbędne są litery z a i r a” to możemy się spodziewać efektów podobnych do tych w pierwszych Domach Dziecięcych:

Był zimowy, grudniowy dzień pełen słońca. Wyszliśmy z dziećmi na taras. Dzieci bawiły się, biegając swobodnie. Ja siedziałam obok komina i powiedziałam do pięcioletniego chłopca, który był blisko mnie, podając mu kredę: Narysuj ten komin. Chłopiec przysiadł posłusznie i narysował kredą na podłodze słowo komin, odtwarzając go w sposób rozpoznawalny, wobec czego, jak to jest w moim zwyczaju, wydałam z siebie entuzjastyczny okrzyk zachwytu.

Dziecko popatrzyło na mnie, uśmiechnęło się, znieruchomiało na chwilę, jakby zaraz miało wybuchnąć z radości, po czym wykrzyknęło: Piszę, ja piszę! i pochylone napisało na ziemi dłoń, a następnie, całe rozentuzjazmowane, napisało jeszcze raz komin, a później dach. Kiedy pisało, wciąż krzyczało na cały głos:  Piszę! Umiem pisać! Słysząc jego krzyki, przybiegły pozostałe dzieci i otoczyły je wianuszkiem, patrząc ze zdziwieniem. Dwoje lub troje dzieci zapytało mnie drżącym głosem: Gdzie jest kreda? Ja też chcę pisać! i zabrały się do pisania różnych słów: mama, dłoń, komin, Ada. Żadne z nich nie wzięło nigdy wcześniej do ręki żadnego przyrządu do pisania. To był pierwszy raz, kiedy cokolwiek napisały. Kreśliły całe słowa i towarzyszył temu taki sam entuzjazm, jak wtedy, gdy po raz pierwszy udało im się wypowiedzieć całe słowo.”

A co, jeśli dopiero dowiedzieliśmy się o tej metodzie, a nasze dziecko ma już 5, 6, 7 lat i wcale nie chce pisać ani czytać?

Jeszcze nic straconego. Maria Montessori i Jej Syn Mario i dla dzieci starszych znaleźli rozwiązanie tworząc koncepcję wychowania kosmicznego, W czasie swojego pobytu w Indiach razem z Mario, stworzyła cykl Wielkich Kosmicznych Opowieści i dla dzieci, które jeszcze w wieku 6 lat nie piszą i nie czytają “Wielkie opowiadanie o wole i domu” będzie nie dość, że niezwykle interesujące, to jeszcze zmotywuje je do nauki pisania i czytania. To opowiadanie i aktywności z nim związane pozwolą wzbudzić w dzieciach zainteresowanie pismem (nawet po zakończeniu ich fazy wrażliwej na tą umiejętność). Może to być podstawą i motywacją do zainteresowania i potrzebę pisania i czytania.

 

Na koniec krótkie (obiecuję) podsumowanie o tym, dlaczego najpierw pisanie, a potem czytanie:

  1. “miękka ręka” – okres, w którym małe dziecko ma szczególnie gotową pamięć mięśniową i poznaje świat za pomocą dłoni (dotykając wszystkiego wokół na różne sposoby); jest to czas nieskoordynowanej jeszcze ręki, a także czas szczególnej wrażliwości na rozwój ruchowy – stąd czterolatkowi każdy wysiłek ruchowy sprawia ogromną radość i daje satysfakcję więc bardzo chętnie podejmuje wszelkie aktywności wymagające manipulacji dłonią
  2. wrażliwość na język – dziecko jest zainteresowane tym, że za każdą literą kryje się konkretny dźwięk
  3. poznawanie świata za pomocą zmysłów – za literą (zmysł wzroku) kryje się dźwięk (zmysł słuchu) i można go przedstawić graficznie (dzięki ruchom ręki) – dla dziecka jest to fascynujące i chce więcej i więcej
  4. okres szczególnej wrażliwości na ład i porządek – dziecko porządkuje całą wiedzę o świecie, którą chłonie absorbującym umysłem i dlatego jest takie zainteresowane mechanizmami funkcjonowania języka. Sprawia Mu to niebywałą przyjemność, bo może badać i odkrywać, a także tworzyć co daje poczucie sprawczości a więc poczucie własnej wartości
  5. faza wrażliwa na wielokrotne powtórzenia – właśnie dlatego dla dziecka w wieku przedszkolnym te żmudne ćwiczenia i powtórzenia nie będą powodować zniechęcenia, bo dziecko jest wtedy ciekawe i chętne do odkrywania i powtarzania dopóki nie zaspokoją tej ciekawości.

Grzechem byłoby to zmarnować… Prawda?

Usiadłam, spisałam i mam już cały plan edukacji językowej moich dzieci. Widzę jak wiele pracy teraz przede mną, żeby ogarnąć całą edukację montessoriańską, ale wierzę, że się uda, a Maria Montessori przygotowała mi całe zaplecze pomocy i wskazówek, które odkrywam codziennie i dzięki temu mogę podążać za moimi dziećmi.

Wiem również, że powinnam zacząć opis edukacji językowej od rozwoju mowy, a nie od razu od pisania, ale zagadnienie pisania i czytania jest mi bardziej potrzebne w odniesieniu do Hani – stąd najpierw pisanie a za kilka dni czytanie. Rozwojem a raczej rozwijaniem mowy również zajmę się w najbliższym czasie 😉 o ile dzieci pozwolą…

 

*wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki “Odkrycie dziecka” Marii Montessori